Rozmawiając o fotowoltaice zawsze pojawia się hasło – autokonsumpcja. Czym ona jest? To po prostu zużywanie prądu pochodzącego z paneli fotowoltaicznych już w momencie jego produkcji. Nie oddajemy prądu do sieci, tylko sami go zużywamy (całość lub część). Dzięki temu unikamy zabierania przez zakład energetyczny 20% lub 30% naszej energii oddanej do sieci (rozliczanie w postaci net-meteringu dla osób które zgłosiły instalację do 1.04.2022) lub rynkowego rozliczania się z elektrownią, w niekorzystnym przypadku sprzedając energię tanio, a odkupując drożej (w przypadku net-billingu).
Innymi słowy – każda kilowatogodzina zużyta w czasie, gdy świeci słońce to nasz zysk. Ale zanim pokażę wam sposób na zwiększenie autokonsumpcji, dodam, że nie ma sensu stawiać na głowie własnego życia, tylko po to by w skali roku zwiększyć ją o kilka procent. Niektórzy zbyt idealistycznie do tego podchodzą, nie licząc jaką realną korzyść im to przyniesie.
Co daje zwiększenie autokonsumpcji prądu?
Prosty przykład – mamy instalację 5 kWp, która rocznie wyprodukuje w sprzyjających warunkach 5 tysięcy kilowatogodzin prądu. A rozliczamy się na starych zasadach czyli elektrownia oddaje 80% prądu przesłanego przez nas do sieci. Załóżmy, że na autokonsumpcję pójdzie 20% energii (1000 kWh), czyli tyle zużyjemy na bieżąco w czasie gdy świeci słońce. Do sieci oddamy zatem pozostałe 4000 kWh, a zakład energetyczny zabierze nam 20% czyli 800 kWh.
Teraz przykładowo zwiększmy autokonsumpcję do 30%, co od razu dodam, nie będzie takie łatwe, gdy nie pracujemy w domu. W takim przypadku zużyjemy na bieżąco 1500 kWh, a do sieci oddamy 3500 kWh, z czego elektrownia zabierze nam 700 kWh.
Kalkulacja jest prosta – dzięki zwiększeniu autokonsumpcji z 20 do 30% udało się zyskać całe 100 kWh rocznie. Dużo? Mało? Każdy na to pytanie musi odpowiedzieć sam. Natomiast według mnie nie ma sensu wywracać życia do góry nogami dla tych stu kilowatogodzin. Zmienić niektóre przyzwyczajenia – tak. Ale utrudniać sobie życie – nie.
Jak nie zwiększać autokonsumpcji prądu z fotowoltaiki
W internecie znajdziecie mnóstwo artykułów na temat zużywania prądu na bieżąco z paneli słonecznych. Część porad prowadzi do pewnych absurdów i wymyślanych na siłę sposobów. Przykłady?
- Ładuj laptopa w ciągu dnia – przeciętny notebook wyposażony jest w akumulator o pojemności 60 watogodzin. Ładując go codziennie od 0 do 100% (pamiętajcie, że rozładowywanie baterii do zera nie jest zalecane) rocznie zużyjemy niecałe 22 kilowatogodziny (pomijam straty energii podczas ładowania). Dzięki temu nie oddamy 20% prądu do elektrowni, czyli u nas zostanie 4,4 kWh rocznie. Majątek 😉 To samo zresztą dotyczy telefonów, robotów sprzątających, elektronarzędzi itd. – ładowanie ich to są groszowe sprawy w skali roku. A ironią jest polecanie zakupu smart gniazdka kosztującego 50 zł do sterowania momentem, w którym zacznie się ładowanie, dzięki czemu zaoszczędzimy kilka złotych rocznie na zwiększeniu autokonsumpcji.
- Zaprogramuj piekarnik tak, aby upiekł coś na obiad, zanim wrócisz z pracy – rewelacyjny pomysł! Nie ma to jak zostawić włączony piekarnik bez nadzoru. Straż Pożarna nie lubi tego.
- Rozważ używanie energochłonnych urządzeń w weekendy – koniec z pieczeniem pizzy we wtorkowe wieczory i odkurzaniem w ciągu tygodnia. I nawet nie myśl o robieniu prania, póki nie przyjdzie sobotnie południe! Może i w ten sposób zwiększysz autokonsumpcję, ale jakim kosztem?
- Kup magazyn energii – sama idea magazynu jest dobra. Ładujemy go w dzień (jeżeli mamy nadwyżki w produkcji), a prąd zużywamy w nocy. Dzięki temu paskudny zakład energetyczny nie zabierze nam 20% prądu lub nie każe nam kupować go po wyższej stawce. Tylko że wypadałoby aby taki magazyn nam się „zwrócił”, a przypomnę, że żywotność akumulatorów nie jest wieczna.
Przy nowym sposobie rozliczania nie tak łatwo policzyć czas zwrotu, ale dla starych zasad wygląda to tak: kupujemy magazyn 10kWh za 20.000 złotych. Zakładam, że od marca do września uda się taki magazyn naładować w całości (dla uproszczenia pomijam dni pochmurne) czyli trafi do niego 2100 kWh, a my (znowu zakładam) zawsze zużyjemy tę energię w nocy w całości (to bardzo optymistyczne założenie). Czyli elektrownia nie zabierze nam 420 kWh. Licząc nawet z górką po 1,5 zł za kWh (zakładając wzrost cen prądu w kolejnych latach), wychodzi całe 630 zł oszczędności rocznie. Magazyn bez żadnych dotacji „zwróci się” za 31 lat. I w międzyczasie będzie wymagał wymiany akumulatorów. Nie wygląda to dobrze, nawet gdyby miał się zwrócić za 10 lat.
Zabawne jest także mylenie przez niektórych autokonsumpcji z zużywaniem nadwyżek prądu. Porady typu „zacznij dogrzewać swój dom klimatyzatorem” są super, ale tylko w przypadku gdy Twoja instalacja produkuje rocznie więcej prądu, niż jesteś w stanie zużyć. Jeżeli masz prądu „na styk” i zaczniesz grzać klimatyzatorem w ciągu dnia, to faktycznie zwiększysz autokonsumpcję, ale jednocześnie pod koniec okresu rozliczeniowego zacznie brakować „darmowego” prądu. Tak więc takie rozwiązanie może się opłacić jedynie wtedy, gdy mamy drogie ogrzewanie (np. węglem czy olejem opałowym). Ale nazywanie tego zwiększaniem autokonsumpcji jest nie na miejscu.
Jak naprawdę zwiększyć autokonsumpcję?
Jedynym realnym sposobem na zwiększenie autokonsumpcji jest używanie energochłonnych urządzeń w czasie, gdy świeci słońce. Ot, cała filozofia. Ale znowu podkreślę – warto robić to z głową. Faktycznie, ustawienie przed wyjściem z domu czasomierza w pralce czy zmywarce ma sens, tak aby urządzenie skończyło swoją pracę mniej więcej w czasie, gdy wrócimy z pracy. Podobnie można zaprogramować grzałkę od ciepłej wody czy działanie klimatyzatora.
Natomiast wszelkie porady typu „odłóż pranie i prasowanie na weekend, tak aby zrobić to wszystko w ciągu dnia” są tak samo życiowe, jakbym napisał „odłóż gotowanie na prądzie na weekend i zacznij przygotowywać obiad w okolicy południa, aby maksymalnie wykorzystać moc słońca„.
Nie popadajmy w paranoję. Innym przykładem nadgorliwości może być wydanie kilkuset złotych na sterownik, który ma „inteligentnie” zarządzać grzaniem wody, w zależności od aktualnej mocy, z którą pracuje instalacja. Taki zakup może się nigdy nie zwrócić, a zwykle wystarczy zwykłe gniazdko ustawiane czasowo albo „smart” gniazdko za kilkadziesiąt złotych.
Podsumowanie
Przepraszam, że nie napisałem tu nic odkrywczego. Ale w sumie całą tajemnicę autokonsumpcji można zamknąć w jednym zdaniu 🙂 Reszta to wymyślane na siłę pomysły, które albo dużo kosztują, albo utrudniają życie, albo są bez sensu.
Masz opcję włączyć pralkę w ciągu dnia? Super! Ale naprawdę nic złego się nie stanie, jeżeli włączysz ją wieczorem 🙂